top of page
Zdjęcie autoraAnna Turula

Dzień 3

Zaktualizowano: 21 sie 2020

Płyniemy dalej, w mazurskim rejsie pod specjalnym nadzorem. Dni pierwszy i drugi już za nami. Dzisiaj: dzień 3.

Ania:

Dziś jest zły dzień od samego początku.

Najpierw odejście: mam pomysł ten sam, co poprzednio, a tu – nic z tego. Okazuje się, że to, co było dobre wczoraj, dziś jest ryzykowne: po lewej burcie, dość blisko nas, stoi inny jacht – robiąc karuzelę na prawej cumie rufowej możemy o niego zawadzić.

Teraz silnik: nikt mnie już nie instruuje, loża szyderców, w tym Bezczelna Młodzież siedzi i patrzy, uśmiech złośliwego wyczekiwania na twarzy. Silnik oczywiście nie zapala. Kilku rzeczy nie sprawdziłam bezkarnie (linia paliwowa, bieg-luz – tu wszystko było ok). Zemściła się nienapompowana gruszka.

Jacek:

W żeglarstwie na pytania CO? I JAK? najczęstsza odpowiedź brzmi TO ZALEŻY (dlatego tak często pytania na egzaminie teoretycznym budzą tyle kontrowersji – poświęcimy tej kwestii osobny wpis). Dokładnie to wydarzyło się podczas odejścia: ta sama keja przy nowych warunkach stała się zupełnie inna keją. Z doświadczeniem rośnie zdolność adaptacji do takich nowych sytuacji. Nowicjusze opierają się na scenariuszach znanych, nie zawsze poprawnych.

Co do linii paliwowej … To już trzeci dzień i mówimy o czynnościach powtarzalnych, które już poprzedniego dnia Ania wykonała prawidłowo. Co się dzisiaj wydarzyło? Pewnie ta loża szyderców (siedząca w dużej mierze w Ani głowie) miała taki wpływ. To też zmieni się z doświadczeniem :)

Ania:

Za dużo tych niepowodzeń. Nie wyjdę, nie dam rady.

Podobno właśnie dlatego muszę.

Wychodzę.

Jacek:

Stare kawaleryjskie przysłowie mówi: Spadłeś z konia – od razu na niego wsiądź. Niepowodzenia trzeba przełamywać, nie pielęgnować.

Ania:

Wracamy do Giżycka, podjąć nową załogantkę. Powoli, bo wiatr nam gaśnie. Na Jeziorze Niegocin halsujemy, rufa za rufą, kilka niekontrolowanych.

Już tłok na wodzie tak mnie nie przeraża, Ale okazuje się, że muszę sobie powtórzyć pierwszeństwo. Jeżeli i ja i ta druga idziemy prawym halsem, to nie ważne, kto jest po prawej ręce (tak myślałam). Ważne, kto ma ostrzejszy kurs. Odnotowane.

W Giżycku wchodzę do portu i parkuję rufą. Kąt natarcia mam – jak twierdzą złośliwcy – do bani.

Jacek:

Skąd te niekontrolowane rufy? Może Ania za bardzo patrzy na icki na wantach, które przy baksztagu i fordewindzie nie pokazują prawidłowego kierunku wiatru … Lepiej byłoby patrzeć na icek na achtersztagu lub wiatrowskaz na topie masztu, ale tych niestety nie mamy. Może zatem mniej uwagi zwracać na icki, a więcej po prostu na wiatr?

Co do tłoku … Warto pamiętać, że jeziora, zwłaszcza te mazurskie, to nie jest autostrada, nie ma dwóch nitek ruchu. Dlatego żeglarstwo jest sportem, w którym należy obserwować wszystko dookoła: warunki atmosferyczne, innych żeglarzy, itd. Stąd jest praktyczny – oprócz społecznego – powód dla którego pozdrawiamy inną łódkę machając do jej załogi. Znaczy to: „widzę Cię i zachowuję bezpieczną odległość”.

Co do parkowania, to Ania wchodziła nie po łuku, a po rogalu (by nie powiedzieć, że krakowskim obwarzanku ….). A w żeglarstwie, jak w innych dziedzinach życia, szukamy łatwiejszych rozwiązań :)



144 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Kommentit


bottom of page